Przeglądając wpisy pewnej mi bliskiej a jakże dalekiej osoby, przypomniało się mi jedno. Ja też mam coś takiego! Prawie jak eureka a trochę jak brak dyscipliny w swoich planach. Obiecać sobię nie mogę, że na pewno będę się udzielał ponad siły me. Spróbować warto jednak.
Gdzie ta wiosna? Jako, że dalej mieszkam na zielonej wyspie to z utęsknieniem wypatuję pierwszych oznak tego, iż pani (stara panna) wiosna idzie w naszą stronę. Pierwsze pąki na drzewach widać juz od dawna ale słońce wciąż za chmurami się chowa. Nie ma witaminy i nie rosną te dziewczyny.
Z czynnikiem pogody wyglądającej jak mokra, błotna zbitwa w kupę włoczka wełny nie da się fukncjonować na obrotach wyższych niż włąsny nos. Tryb życia nie polepsza tej aury na zewnątrz ciała i w jego w środku. Nie posiadając godzin snu za wiele lecz dostarczam sobie więce toksyn. Czarna kawa, która nie pomaga, oczy zmęczone i rozkojarzone, humor błazna u króla sadysty. Trzeba jednak przeć do przodu pomimo tego i szukać tych kwiatów kolorwych, zapachów świeżych, lekkich i ulotnych.
Słońca życzę i kwiatów na drzewach a duszy mej aby je docenić mogła i w zadumie nad pięknem przystanęła.
Zapraszam, Wiosno.