Gdzie ta wiosna?

Przeglądając wpisy pewnej mi bliskiej a jakże dalekiej osoby, przypomniało się mi jedno. Ja też mam coś takiego! Prawie jak eureka a trochę jak brak dyscipliny w swoich planach. Obiecać sobię nie mogę, że na pewno będę się udzielał ponad siły me. Spróbować warto jednak.

Gdzie ta wiosna? Jako, że dalej mieszkam na zielonej wyspie to z utęsknieniem wypatuję pierwszych oznak tego, iż pani (stara panna) wiosna idzie w naszą stronę. Pierwsze pąki na drzewach widać juz od dawna ale słońce wciąż za chmurami się chowa. Nie ma witaminy i nie rosną te dziewczyny.

Z czynnikiem pogody wyglądającej jak mokra, błotna zbitwa w kupę włoczka wełny nie da się fukncjonować na obrotach wyższych niż włąsny nos. Tryb życia nie polepsza tej aury na zewnątrz ciała i w jego w środku. Nie posiadając godzin snu za wiele lecz dostarczam sobie więce toksyn. Czarna kawa, która nie pomaga, oczy zmęczone i rozkojarzone, humor błazna u króla sadysty.  Trzeba jednak przeć do przodu pomimo tego i szukać tych kwiatów kolorwych, zapachów świeżych, lekkich i ulotnych.

Słońca życzę i kwiatów na drzewach a duszy mej aby je docenić mogła i w zadumie nad pięknem przystanęła.

Zapraszam, Wiosno.

Wiosna nadlatuje?

Wiosna nadlatuje?

No właśnie, gdzie ta wiosna?!
Zdecydowanie nie jest tak źle u mnie za oknem jak w innych państwach Europy. Polska pokryta śniegem totalnie, i sezon w pełni. Tutaj za to niskie temperatury połączone z wysoką wilgotnością i morskim powietrzem niszczą układy odpornościowe wyspiarzy. Dawno już nie zanotowano tak wiele wizyt u lekarzy i zysków wśród aptekarzy.
Każdu z utęsknieniem oczekuje cieplejszej aury i może w końcu bez obaw o własne zdrowie będziemy oddychać pełną piersią.

Martwi mnie tylko jak przyroda na to wszystko zareaguje.

Więzy

Drugi post jednego dnia…no to się zebrało.

 

Piszę to pewnie dlatego, że nie mam w danym momencie się wygadać no ale takie to już jest życie kiedy go potrzebujesz. 

Idąc korytarzem między dwoma budynkami myślałem sobie o mym (chyba już byłym) przyjacielu, bo jak kogoś nazwać przyjacielem kiedy nie podejmuje żadnych prób podtrzymywania tych więzów. 

Myślałem o nim, bo na dziewięćdziesiąt dziewięć procent miał wczoraj swoje urodziny. Normalnie bym zadzownił ale jakoś mnie natchnęło aby tego nie robić. Szkoda chyba mej wątłej już w tej chwili energii życiowej na marnowanie jej na ludzi, którzy nie widzą sensu zainteresowania się mą osobą przez ostatni rok. 

Jest sporo ludzi, z którymi byłem zżyty ale wydaje się, że proza dnia codziennego zabija normalne odruchy w nich. 

 

Wyznawałem zasade, że trzeba być namolnym i pchać się ludziom do życia aby nie zapomnieli ale wychodzi na to, że była to tylko Syzyfowa Praca. 

Trochę jestem zmęczony tym wszystkim i nie bardzo chce mi się lecieć do Polski i widzieć z ludzmi którzy pamiętają o mnie tylko wtedy kiedy przylece. 

 

To tyle tych smutków.

Pamięć smaków

Przeglądając dzisiaj googla w poszukiwaniu chwytliwego obrazu/zdjęcia tortu urodzinowego, natknąłem się na taki podobny z czasów kiedy byłem jeszcze małym chłopcem. Nie powróciły do mnie wspomnienia tamtej chwili, lecz w ustach poczułem smak wykończenia tortu. Nie jest to pierwszy raz kiedy myśląc o jakimś daniu (ogólnie jedzniu) potrafię sobię przypomnieć jego smak tak mocno, że czuję go w ustach. Czasami udaje się mi również czuć zapach jedzenia któego nie ma przede mną. Zastanawia mnie ten fakt. Czy jest to normalne u większości ludzi? Czy to może tak silna tęsknota za kulinarnym rajem utraconym powoduje zmysłowe omamy? 

Nie przeszkadza mi to wcale, ba! Jest to nawet miłe tak sobie pomarzyć o zachciankach, które są osiągalne. 

Smacznego 

Mysie drzwi

Mysie drzwi

Zastnawiam się co napisać do tego zdjęcia i jedyne co przychodzi mi na myśl stare powiedzenie (przezmyślenia własne).
Nie ważne jak duzy jest mur albo ściana, ważne aby miały drzwi na drugą stronę.

Nigdy nie wiesz co zastasz po drugiej stronie a na pewno nie wiesz kogo.

Wielu ludzi reprezentować będzie dokładnia taka wielka ściana pozorów i zachowań. Do prawdziwych emocji i duszy to tylko przez maleńkie mysie drzwi można się dostać.

Disco 90

Disco 90

Patrząc na tę fotografię uderza we mnie ciężka prawda. W ciągu ostatnich 8 lat byłem może aż 3 razy na dyskotece…Najbardziej w pamięc wbiły mi się wypady z czasów kiedy miałem 17-20 lat. Mało się piło, bo nie było za co ale zabawa, od nocy do rana. Gdzieś tam głeboko we mnie pochowany jest duch imprezy, szaleństwa. Nie wiem tylko dlaczego został zgładzony i kiedy to nastąpiło.
Jeśli wierzyć mitom, legendom i podaniom to może jak feniks się odrodzi i odżyje cząstka mej osoby.
Dyskoteka to dla mnie symbol dobrej zabawy. Nie tylko wieczorem i nie tylko przy piwie ale także na codzien. Z wiekiem muszę się namęczyć aby sobie o tym przypomnieć.

Beer

Beer

Kiedyś chodziło się nie na jedno piwo i myślało podobnie, jednak życie codzienne i obowiązki zmieniają perspektywy. Bedąc już spokojnym degustatorem piwa,  widząc moich przyjaciół będących z dala od swych pań, utożsamiających się z drugą częścią sloganu, zastanawiałem się – kto tu jest normalny?
Teraz jestem zdecydowanie pewien, że hamluce browarnicze puszczać można tylko w pewnym gronie w parze z wytresowaną podświadomością.

Architektoniczny zawijas

Architecture twist

Byłoby wspaniale móc zjechać po poręczy na dół ale…ale jestem już za stary duchem chyba aby się podjąć tego wyczynu. Pozostawię te próby śmiałkom, którym obce są stany zastanawiania się.